2021

Ciężar miłości / performans dokamerowy

k001
k002
k003
k004
Praca zrealizowana jako performans On – Line transmitowana na żywo podczas międzynarodowego festiwalu sztuki performans AUSTRAL 2021 w Buenos Aires w Argentynie.
Chciałbym zaprezentować Państwu kameralny koncert: koncert grany na dwie nogi, a nie na dwie ręce. Koncert, w którym grająca osoba nie siedzi na krześle, tylko na pianinie, w którym każdy krok wydaje dźwięk. Koncert na opak, z jednej strony elegancki – grany na wysokich obcasach, z drugiej absurdalny. Koncert, w którym czuć napięcie między niewinną zabawą, a erotyczną prowokacją Grany przez kobietę świadomą swojej zmysłowości, a jednocześnie przypominający zabawę małej dziewczynki. Transmitowany na drugą półkulę z polskiego bloku w małym mieście, do pełnego tajemnic i namiętności Buenos Aires – Argentyńskiej stolicy tanga.

Historia pianina:

Pianino od zawsze było w domu, moja mama grała na nim Chopina i kolędy. Ja też chciałam nauczyć się na nim grać, chodziłam nawet do szkoły muzycznej, ale podjęte przeze mnie próby zakończyły się fiaskiem. Historię tego instrumentu poznałam później, a zaczyna się ona w przedwojennym Lwowie, gdzie mieszkała moja prababcia Filomena, z zawodu i z zamiłowania krawcowa. Ta osoba, którą znam tylko z opowieści musiała cieszyć się szacunkiem i zaufaniem swoich klientów. Dowodem tego jest pianino, które podczas wojny, gdy tworzono getto oddała jej pod opiekę żydowska rodzina, której nazwiska nie znam, zakładając, że pianino będzie w dobrych rękach i uda się je odzyskać po wojnie. Wojna wcale nie skończyła się szybko, pianina nie udało się zwrócić właścicielom, po wojnie moja prababcia, babcia i cała reszta rodziny zdecydowała opuścić Lwów, który stał się częścią ZSRR. Oczywiście trzeba było zabrać pianino, w końcu zostało dane słowo, ale jak to zrobić? Tu historii pojawia się kolejna osoba moja babcia Marysia, która przyjaźniła się z lwowskimi Dominikanami, którzy przy likwidacji klasztoru mieli pozwolenie na transport do Polski „dużych gabarytów”, tak więc pianino wraz ze sprzętami klasztornymi znalazło się w Krakowie i czekało na dalszy rozwój wydarzeń. W końcu, w latach 50 babcia odebrała telegram – Dominikanie obawiali się konfiskaty części swoich dóbr więc Marysia musiała odebrać pianino. Tu znowu pojawia się pytanie jak to zrobić? W tym momencie na scenę wkracza kolejna postać, która zmienia historię wojenną w historię miłosną, to mój dziadek który wówczas starał się o względy mojej babci. Dziadek Jan powiedział “nie martw się Marysiu” po czym po kilku dniach przywiózł pianino pociągiem z Krakowa do Opola… jak? Pytaliśmy go później jak to zrobił, i jak dostarczył pianino z dworca do domu swojej wybranki, odpowiadał: „jak to jak? – normalnie, przynieśliśmy je z kolegami na pasach”.

Pianino przetrwało wojnę, liczne przeprowadzki, powódź 100 lecia i 2 pokolenia dzieci walących w jego klawisze, po tych wszystkich doświadczeniach ma pękniętą płytę i nie da się go nastroić, gdybym chciała je sprzedać, okazałoby się niewiele warte. Odziedziczyłam je razem z mieszkaniem i razem z historią, ciężar miłości stoi w moim salonie.