2020
ofiara / performans dokamerowy
Performans dokamerowy od którego rozpoczęłam pracę nad długoterminowym projektem OFIARA/KRWIOOBIEG. Pracy towarzyszytekst w formie e-maila wysłany w świat w październiku 2020 – był to mój prywatny protest w obronie praw kobiet
Ten tekst jest swojego rodzaju szkicem, niedopracowanym, może do końca nie przemyślanym, trochę egzaltowanym i bardzo osobistym. Wideo powstało w trakcie mojej podróży po Ameryce Południowej, kiedy w Brazylii zostałam sama w wynajętym pokoju z prywatną łazienką. Nie spodziewałam się, że będę chciała wrócić do tej pracy i pokazywać ją innym ludziom. Praca powstała w łazience – w intymnej przestrzeni, w której można się zamknąć i oczyścić z brudu. Performans dokamerowy, jest moją reakcją na to, czego dowiedziałam się o zawiłych losach Ameryki Łacińskiej, o tym, co tak bardzo kontrastuje z pięknem i dobrem, którego tam doświadczyłam. Dowiedziałam się o rzeczach strasznych – okrutnych historiach cierpienia. Począwszy od ofiar składanych na ołtarzu boga słońca, przez ofiary kolonializmu, niewolnictwa, eksterminacji Indian, dyktatury, tortur, przemocy wobec kobiet, kończąc na tysiącach ludzi „znikniętych” , których nigdy nie odnaleziono. O wielu sprawach nie wiem, lub wiem niewiele, na dodatek będąc obcym, gościem, przybyszem, nie wiedziałam co zrobić z tą wiedzą… jedyne co mogłam, to zapłakać krwawymi łzami słońca.
W częściach pracy jako środka ekspresji używam swojej krwi menstruacyjnej. Mój stosunek do niej opiera się na wspomnieniu z dzieciństwa i stwierdzeniu mojej mamy. Wracaliśmy z mamą z zakupów, ja i mój brat mieliśmy jakieś osiem i dziesięć lat. Po wyjściu z apteki mama poprosiła mojego brata, żeby pomógł jej nieść zakupy i podała mu paczkę podpasek, na co on odpowiedział – „nie będę nosił babskich podpasek”. Mama zatrzymała się, popatrzyła mu w oczy i powiedziała – „Synku gdyby nie te podpaski nie byłoby Cię na świecie”. To zdanie jak nasionko kiełkowało w mojej świadomości. Przy każdej bolesnej miesiączce w mojej głowie pojawia się myśl, że to jakaś ofiara na cześć życia. Poddałam się głębokiej refleksji na ten temat będąc kiedyś w kościele podczas Wielkiego Piątku, słuchając o krwi Chrystusa i czując jak sama krwawię. Zawsze w jakiś sposób denerwowało mnie, że przelewanie krwi przez bohaterów na polu bitwy jest bardziej „uświęcone” niż przelewana co miesiąc krew kobiet.
Następna część powstała, kiedy w końcu, po długiej podróży, wróciłam do domu – do miejsca, gdzie jestem sama i mogę być zupełnie nieskrępowaną sobą. Podobnie jak poprzednia, ta została nakręcona w łazience. Punktem wyjścia do tej realizacji jest moje własne krwawiące serce. Praca jest refleksją nad zawiłym splotem miłości, fizjologii, sprzecznych emocji, życiodajnej siły seksualności i nad ranami, które zadajemy sobie i innym. Pozwoliłam sobie na ten ekshibicjonizm i publikację moich prac w procesie, kiedy dotarło do mnie, że protest kobiet, który osobiście uważam za słuszny, zaczął się przeradzać w wojnę… a skoro jest wojna to muszą być też ofiary. Pytanie, kto nimi będzie… kobiety? Ich nienarodzone dzieci? A może ta ofiara już została poniesiona? Jak zwykle mam w głowie więcej pytań niż odpowiedzi zestawiając te (na razie) dwie prace w mojej głowie pojawia się nowa, a może już stara, myśl o splocie osobistych tragedii wynikających z politycznych decyzji; o naszych prywatnych, osobistych ranach i krwawiącej ranie świata, o krwi która zarówno daje życie jak i zwiastuje śmierć.