2021
Co widziało drzewo / performans
Góra Świętej Anny to miejsce pielgrzymek, zarówno oficjalnych obchodów kalwaryjskich zwieńczonych wizytą w bazylice św Anny, jak i moich prywatnych peregrynacji. Wygasły wulkan na terenie województwa opolskiego, na którym położona jest miejscowość, to swojego rodzaju mikrokosmos. Wszystko tutaj jest; sacrum przenika się z profanum, z jednej strony góry, wśród dębów spotykamy kapliczki, z drugiej, w bukowym lesie amfiteatr zbudowany w latach trzydziestych dwudziestego wieku nazistów . Na skarpie za amfiteatrem wznosi się geometryczna bryła pomnika zaprojektowana przez Xsaverego Dunikowskiego zaraz po II wojnie światowej, ukończonego w 1955 roku. Pomnik upamiętnia waleczność powstańców śląskich. Przed wojną w tym samym miejscu wznosił się pomnik poległych i mauzoleum Ehrenmal, zaprojektowane przez Roberta Tischlera i poświęcone pamięci żołnierzy niemieckich. Nawiązujące do bizantyńskiej świątyni mauzoleum z mozaikową kopułą w 1945 roku zostało wysadzone w powietrze, wybuchło w miejscu wulkanu… tak, jakby wygasły już wulkan obudził się i wybuchł jeszcze raz. Ta pełna znaczeń przestrzeń, to arena i tło mojego intymnego działania. Jest jesień, ostre światło prześwituje przez zrudziałe liście, do kieliszka przelewam krew menstruacyjną. Podchodzę do drzewa, sęki buków wyglądają jak oczy, zawsze się zastanawiałam co mogło widzieć rosnące tutaj drzewo? Czy stanęło oko w oko z powstańcem albo niemieckim żołnierzem? Może było świadkiem schadzki kochanków, gwałtu, albo tajnych hitlerowskich obrzędów inicjacyjnych? A może z jego perspektywy widać tylko las? Do rysującego się na korze sęku, przypominającego oko, przykładam kieliszek i pomału wylewam krew. Krwawe łzy drzewa spływają po pniu. Zanurzam palce we krwi i zaznaczam na drzewie ślad. Nie wiadomo, czy to oko, zakrwawiona wagina, czy krater po wybuchu wulkanu. Wyklęta, zakazana kobieca krew spływa na jesienne liście, odbijając słońce i wabiąc muchy. Nikt nie wystawia jej pomnika.