2019

Niebieskoocy / performans

Performans zaprezentowany na wystawie Pokolenia w Galerii Sztuki Współczesnej w Opolu

001
003
002
strona1
fot. GSW Opole

Tytuł to nawiązanie do  kontrowersyjnego eksperymentu psychologicznego, który został przeprowadzony w szkole podstawowej, przez nauczycielkę i psycholożkę Jane Elliott w latach 60 w USA. Polegał on na tym, że klasa została podzielona na uprzywilejowaną i defaworyzowaną grupę, w zależności od koloru oczu. Dzieci bardzo szybko weszły w role agresorów i ofiar, poprzez to działanie uruchomił się mechanizm dyskryminacji. Kiedy zostałam zaproszona do udziału w wystawie pt. Pokolenia (z okazji sześćdziesięciolecia szkoły do której uczęszczałam, a do której po latach „wróciłam” jako nauczycielka), chciałam przygotować pracę związaną z patrzeniem i postrzeganiem – myślałam o tym, że to w dużej mierze dzięki nauce w Liceum Plastycznym nauczyłam się wnikliwie przyglądać rzeczywistości. Drugi wątek, który chciałam podjąć, to szkoła jako instytucja, która jest swoistym laboratorium społecznym. Uczenie się w niej to czas transformacji i rozwoju osobowości. Okres liceum to trudny i bolesny, a jednocześnie fascynujący czas dojrzewania. Refleksje odnośnie systemu edukacji i rodzinnej relacji, a także nawiązanie do eksperymentu Eliott, stały się dla mnie inspiracją do realizacji mojego performansu, jego przebieg wyglądał następująco:

Siedzę przy stoliku jak przy szkolnej ławce, o asystowanie mi poprosiłam moją mamę, to ona trzyma lusterko, w którym się przeglądam. Jest to „lusterko weneckie” – ja widzę swoje odbicie, a moja mama przez szybkę widzi moje zmagania. Moja mama i ja nosimy to samo imię, co często staje się źródłem pomyłek i nieporozumień, mieszkamy w tym samym mieście, pracujemy w tej samej szkole; czasami zastanawiam się, czy jestem sobą, czy może jej odbiciem? Z plecaka wyciągam soczewki kontaktowe. Po raz kolejny proszę o pomoc. Tym razem kogoś z publiczności. Podchodzi jedna z uczennic i instruuje mnie, w jaki sposób powinnam zakładać soczewki. Robię to pierwszy raz przed publicznością. Nie wychodzi mi. Wszyscy na mnie patrzą, a ja nie umiem wsadzić palca w otwarte oko, dotknąć tego, co boli, aby w ten sposób stać się kimś innym. Po długich zmaganiach w końcu udaje mi się założyć soczewki. Z oczu płyną łzy, zacierają kontury, rozmywają obraz. Ostrość widzenia wraca po założeniu dwóch różnych soczewek. Jedno oko jest brązowe, a drugie niebieskie. Kolor oczu nic nie zmienia w obrazie, który widzę, zmienia za to mój obraz, jest rodzajem maski, ingerencji w moją tożsamość.

współpraca Agnieszka Zientarska